Jakoś pod koniec wakacji wreszcie udało mi się obejrzeć film, pod tytułem "LOL". Jego reżyserką i zarazem współtwórczynią scenariusza, jest Lisa Azuelos. Swoją premierę światową miał 10 lutego 2012 roku. Jest to remake francuskiego filmu z 2008 roku, o tej samej nazwie, jak i reżyserii. W rolach głównych występują: Miley Cyrus (jako Lola), Demi Moore (jako Anne) ,Douglas Booth (jako Kyle) i George Finn (jako Chad).

Nowy rok szkolny, a wraz z nim zachodzące zmiany w życiu Loli. Między innymi zostawia ją chłopak - Chad. Jednak u swego boku ma przyjaciela Kyle'a, który równocześnie jest najlepszym kumplem jej byłego. Między nimi pojawia się coś więcej, niż stosunki przyjacielskie. Lola zaczyna również miewać coraz większe problemy, eksperymentuje z narkotykami i coraz więcej myśli o seksie. Jednoczośnie ma trudności z porozumiewaniem się z własną matką, która samotnie wychowuje ją i jej młodszą siostrę. Czy jej relacja z Kyle'm przetrwa? I czy w końcu dogada się z rodzicielką?
Bardzo się cieszę, że wreszcie znalazłam czas, by obejrzeć ten film. Jest to coś, co lubię, gdyż mówi o nastoletnich problemach, o okresie buntu. Czyli w sumie o czasie, który właśnie ma miejsce w moim życiu. Chociaż ja raczej się nie buntuję ;)
Opowiada o pierwszych miłościach, które w końcu dochodzą końca. Które sprawiają nam pierwszy ból i wywołują u nas potok łez. O trudnościach, które napotykamy na swojej drodze. O tym, że czasem nie możemy się dogadać ze swoimi rodzicami, co doprowadza do konfliktu, a czasem takiej małej wojny. Ale również o przyjaźniach, tych prawdziwych, jak i udawanych. O przyjaciołach, którzy mimo wszystko przy nas są i nie opuszczają nas, gdy na horyzoncie pojawi się jakiś problem.
Myślę, że z tego filmu można wiele wywnioskować, nauczyć się. Ma on w sobie sporo wartości i nie jest to kolejna, naiwna historyjka. Wręcz przeciwnie, ktoś tworząc to, chciał nam coś przekazać. Przynajmniej dla mnie był on w pewnych momentach wartościowy i pozwolił mi zastanowić się nad paroma rzeczami, aspektami życia.
Podobało mi się to, że poruszał wiele wątków, przez co nie był nawet przez chwilę nudny. Ukazał zwykłą nastolatkę, która boryka się z problemami codzienności. I to sobie cienię, bo można było obejrzeć w sumię często spotykane obrazki. A nie oglądać te wszystkie, naiwne historie.
Uważam, że Miley dobrze zagrała swoją rolę. Pasuje do takiej, nieco zbuntowanej osoby. Nie mam co do niej żadnych zastrzeżeń. Inni aktorzy również zagrali na dobrym poziomie.
Oczywiście bardzo podobał mi się grany przez Douglasa Bootha - Kyle. Nie tylko pod względem wyglądu (bo oczywiście jest z niego niezłe ciacho), ale również ze sposobu bycia i cech charakteru. Uważam, że jest z niego świetny chłopak (chodzi mi o bohatera filmu, gdyż nie wiem jaki jest naprawdę). Ale wywołał u mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie.
Za to grana przez Ashley Greene - Ashely (co za zbieg okoliczności i w rzeczywistości i w filmie ma takie samo imię), jest po prostu świetna. Uważam, że ta aktorka bardzo dobrze pasowała do roli tej nieco, wrednej i "paniusiowatej" dziewczyny.
Zdarzały się również momenty, które mnie rozbawiły. Ha ha ha. Na samą myśl o nich, chce mi się śmiać. Ogólnie pomysły, jakie mogą mieć nastolatkowie w takim wieku, to mnie po prostu rozbraja. Ale nie będę nic zdradzać, obejrzycie, to zobaczycie :)
Tak na podsumowanie, jest to naprawdę godny polecenia, ciekawy film, który przyjemnie się ogląda. Jest on nie tylko dla młodzieży, ale również dla dorosłych. By ci młodsi mogli jeszcze lepiej poznać siebie i swoich równieśników, zaś ci starsi poznać świat z perspektywy nastolatków i lepiej zapoznać się z ich problemami.
Jak najbardziej wam polecam ten film. Nie trwa on jakoś długo, bo nieco ponad półtorej godziny, ale jest to dobrze spędzony czas. Nie pożałujecie poświęconego czasu na jego obejrzenie. Przynajmniej takie jest moje zdanie :) Ja sama chętnie bym go obejrzała jeszcze raz.